reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
© nomadsoul1-dreamstime.com
Przemysł elektroniczny |

Elektronika PRL-u (video)

Pomysł bydgoskich wystaw zrodził się właściwie przypadkiem. Ot, luźna rozmowa trzech osób o sprzęcie grającym z lat 80-tych i wynikające z niej przekonanie, że wielu z nas, chętnie wróciłoby wspomnieniami do elektroniki, którą łatwo i tanio można było zawsze przerobić, czy naprawić.

O Wystawie "Elektronika PRL-u", opowiadają jej autorzy: Adam Szydzik, Arkadiusz Frontczak, Dariusz Pokorny, Mariusz Ptasznik i Sławomir Krajewski: Kiedy zaczęliśmy wymieniać co kto z nas posiada i w jakim stanie technicznym, to nasza rozmowa zjechała na inne tory. Właściwie na dwa tory. Pierwszy zawierał pytanie, dlaczego w chwili obecnej oferuje nam się sprzęt, który, o ile dożyje końca gwarancji, to już niewiele więcej. A jego naprawa polega (trochę ironizuję) na wymianie środka lub obudowy. W szczegóły już się nikt nie zagłębia. Tu okazało się, że te "nasze graty" można naprawiać w niemalże nieskończoność wymieniając każdy element z osobna. Nie było to specjalnie odkrywcze, ale doszliśmy do wniosku, że jeżeli nie wiadomo o co chodzi....to chodzi o pieniądze! Po prostu, my klienci, ofiary ogólnie dostępnego sprzętu, mamy iść po nowy. Urządzenia audio-video (i nie tylko), które nas ekscytują, były w owych czasach w miarę dostępne cenowo i oferowały przyzwoitą jakość brzmienia i parametry techniczne. Parametry, o których obecnie nie ma żadnej wzmianki w instrukcjach obsługi. Nie ma takich możliwości rozbudowy zestawu, podłączania doń kolejnych urządzeń, jakie posiadają nasze „graty". Obecnie najlepiej, żeby wszystko zawierało się w jednej obudowie z kolumnami wielkości kostki masła i przełącznikiem POP, ROCK, CLASIK...jako wybór brzmienia odtwarzanej muzyki. Nie wspomnę o modzie na „wszystko w kompie" i zgrywania tego na pudełeczko MP3 lub telefon komórkowy. Przecież słychać, że grają! I ostatnia myśl z toru pierwszego. Zaraz ktoś postawi zarzut, że produkuje się urządzenia w czystej postaci, które odpowiadają naszym (czyli fanom starszych nieźle grających gratów) oczekiwaniom. Owszem. Ale za jakie pieniądze...? I niech tylko się nie popsują bo wtedy biada posiadaczowi. I ostania kwestia: wzornictwo! Coś między RoboCop a Star Trek. I ma „mrygać", czy to potrzebne czy nie. Nie ma też możliwości wyboru: czarny, srebrny czy szampański kolor obudowy. Prawdą jest, że trzeba było pozwiedzać miasto, żeby "ten" sprzęt „zdobyć". Drugi, bardziej pragmatyczny tor: czy nie można by poznosić tego wszystkiego, dla wielu ludzi bezużytecznego złomu, i stworzyć mini wystawkę ilustrującą możliwości techniczne naszych konstruktorów i przemysłu, przywołującą wspomnienia tym, którzy to zobaczą i (nie ukrywam) dającą nam szansę „wyżycia się" w tym co nas „kręci"? Po paru tygodniach szpiegowania rodziny i znajomych odnośnie posiadanych „gratów" okazało się, że ma to sens. Niemały. Zaczęliśmy działać. I to był początek, już nie wystawki ale, jak się okazało, wystawy, która co roku – począwszy od 2007 r. - przyciąga wielu pasjonatów.
Źródło: Elektronika PRL-u 2012

reklama
reklama
Załaduj więcej newsów
April 25 2024 14:09 V22.4.31-2
reklama
reklama