Pracownicy Volkswagena rozpoczynają strajk
Pracownicy dziewięciu fabryk samochodów i komponentów Volkswagena w całych Niemczech rozpoczęli 1 grudnia kilkugodzinne strajki. Zatrzymali linie montażowe w związku z konfliktem między pracownikami a zarządem w sprawie przyszłości niemieckich zakładów producenta samochodów - podaje agencja Reutersa.
Tysiące osób zgromadziło się pod siedzibą główną Volkswagena w Wolfsburgu. Demonstracje odbyły się również w fabryce w Hanowerze, która zatrudnia około 14 000 osób. A także w innych fabrykach komponentów i samochodów w całym kraju, w tym w Emden, Salzgitter i Brunszwiku.
Strajk może eskalować jeżeli porozumienie nie zostanie osiągnięte w następnej rundzie negocjacji. Jeżeli dojdzie do większych protestów, to najprawdopodobniej dojdzie do zmniejszenia produkcji Volkswagena.
„To, jak długo i jak intensywna będzie ta konfrontacja, zależy od odpowiedzialności Volkswagena przy stole negocjacyjnym” - powiedział Thorsten Groeger, który prowadzi negocjacje w imieniu związku zawodowego IG Metall.
Daniela Cavallo, szefowa rady zakładowej Volkswagena powiedziała, że czwarta runda negocjacji zaplanowana na 9 grudnia albo doprowadzi obie strony do znalezienia wspólnej płaszczyzny, albo do eskalacji.
„Kierownictwo chce wbić gwóźdź jeszcze głębiej. To pokręcony świat: w piłce nożnej trenerzy odchodzą, jeśli nie wygrywają meczu. W VW jest na odwrót. Gracze są karani” - powiedziała Lucia Heim, pracownica fabryki VW w Hanowerze biorąca udział w strajku.
W zeszłym tygodniu Związki zawodowe zaproponowały rozwiązanie, które miałoby zaoszczędzić 1,5 miliarda euro. Jednak wiązałoby się z rezygnacją z premii za lata 2025 i 2026. Największy europejski producent samochodów odrzucił tę propozycję.
Władze Volkswagena chcą 10% obniżki płac, twierdząc, że musi obniżyć koszty i zwiększyć zyski, aby bronić udziału w rynku. Według nich europejscy producenci samochodów zmagają się ze słabym popytem, wysokimi kosztami produkcji, konkurencją ze strony chińskich rywali i wolniejszą niż oczekiwano transformacją pojazdów elektrycznych. Firma zagroziła również zamknięciem zakładów w Niemczech po raz pierwszy w swojej 87-letniej historii.