Sukcesy szczecińskiej firmy na rynku niemieckim
Gryftec Embedded Systems jest jedną z tych firm, które od lat ugruntowują swoją pozycję. Firma została założona w 2004 roku w Szczecinie przez Jerzego Pieścikowskiego i co ciekawe, od początku jej istnienia 99% sprzedaży jej usług odbywało się na rynku niemieckim. Evertiq postanowił skontaktować się z założycielem Gryftecu i zapytać o początki firmy, niemieckich klientów, najbliższe plany związane z zatrudnieniem, a także o przyszłość.
Ewelina Bednarz, Evertiq: Gryftec w przyszłym roku skończy 20 lat, patrząc wstecz na to, jak wyglądały początki firmy i to, w jakim miejscu firma znajduje się dziś, jakie by wskazał Pan główne różnice?
Jerzy Pieścikowski, właściciel i założyciel firmy Gryftec: Początki zawsze są trudne. Decydując się na założenie firmy, nie miałem świadomości, z jakimi wyzwaniami przyjdzie mi się zmierzyć, ilu rzeczy jeszcze nie wiem i których muszę się nauczyć. Mając tę wiedzę na pewno zabrakłoby mi odwagi na stworzenie i rozwinięcie firmy.
Do założenia Gryftec niejako zmusiła mnie sytuacja. Gdy po kilku latach emigracji zdecydowałem się na powrót do Szczecina, rynek pracy wyglądał zupełnie inaczej. Jako projektant VHDL czy programowania C++ ze specjalizacją systemy wbudowane, nie miałem do wyboru wielu ofert pracy.
Z Niemiec przywiozłem zlecenie na tworzenie prostych skryptów na narzędziach JTAG i tak powstał Gryftec. Pierwsze lata były dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Nie miałem pojęcia o prowadzeniu firmy, podatkach, rozliczeniach, zarządzaniu zespołem, uczyłem się wszystkiego krok po kroku. Musiałem nauczyć się zgrabnie gospodarować czasem, rozdzielać dzień między zadania związane z zarządzaniem powiększającym się zespołem pracowników, a realizowanymi projektami, pozostając przy tym czynnym programistą.
Do wszystkiego dochodził brak kapitału. Gryftec powstał bez udziału kapitału zewnętrznego, co skutkowało powolnym, wręcz mozolnym budowaniem zespołu i ciągłą walką o większe i ciekawsze projekty. Zależało nam na uświadomieniu potencjalnym klientom, że jesteśmy, jako firma, gotowi na przyjęcie i realizację coraz bardziej zaawansowanych technologicznie wyzwań. Mimo tych trudności, udało się zbudować nowoczesne przedsiębiorstwo, a wspomniane przeciwności spowodowały jedynie, że Gryftec rozrastał się w sposób organiczny, czyli stabilny i zrównoważony oparty na zasobach wewnętrznych i ten sposób stał się dla nas postawą prowadzenia biznesu.
Dziś jesteśmy już w zupełnie innym miejscu, dysponujemy kapitałem, mamy możliwości inwestycyjne, zatrudniamy naprawdę znakomitych i zdolnych inżynierów. Zbudowaliśmy wspólnie, solidny i przede wszystkim stabilny team, co nie jest łatwe zważywszy na dzisiejszy rynek pracy.
EB: Państwa pierwszym klientem był niemiecki producent. Cy początkowo celowaliście w rynek niemiecki? Jak wygląda dziś rozkład klientów? Jakie są wasze główne rynki?
JP: To prawda, naszym pierwszym partnerem była niemiecka firma Lauterbach GmbH, z którą współpraca trwa do dziś. Tak długotrwała współpraca, bo już blisko 20-letnia, to najlepsza rekomendacja dla nas, jako przedsiębiorstwa, że jesteśmy stabilnym i godnym zaufania partnerem do współpracy. Od początku istnienia firmy 99% sprzedaży usług miało miejsce na rynku niemieckim. Polska kultura pracy, jakość oferowanych usług, sposób ich realizacji, zaangażowanie w projekty, poziom wiedzy są bliskie niemieckim wartościom. Gryftec powstał właśnie w oparciu o wzorce zaczerpnięte z niemieckich firm. Niewiele nas różni w tym zakresie, co zdecydowanie sprzyja owocnej współpracy. Nawiązaliśmy relacje z przedsiębiorstwami, które są doskonale znane w Niemczech. To firmy z wieloletnim doświadczeniem w branży, znane z innowacyjnych rozwiązań. Ta współpraca stawia nas w lepszej pozycji w rozmowach z potencjalnym klientem.
To nie znaczy, że zamykamy się na inne rynki i możliwości. W ostatnim czasie nawiązaliśmy również współpracę z firmą z Wielkiej Brytanii, ale nasz główny rynek to Niemcy.
Wciąż aktywnie szukamy nowych możliwości do rozwoju, to dla nas kluczowa kwestia. Tegoroczne targi branżowe Embedded World w Norymberdze, na których firma wystawiała się już po raz piąty pokazały, że zainteresowanie polskimi przedsiębiorstwami oferującymi usługi z zakresu tworzenia i testowania oprogramowania wciąż rośnie, co nas bardzo cieszy. Zyskaliśmy, jako firma bardzo pozytywny feedback ze strony klientów i mamy nadzieję, że wkrótce uda nam się nawiązać kolejne udane współprace.
EB: Na Państwa stronie internetowej nie brakuje ofert pracy. Proszę opowiedzieć o zatrudnieniu, jakie ono jest i jak bardzo planujecie je zwiększyć.
JP: Gryftec podobnie jak wszystkie firmy w branży IT zmaga się z brakami kadrowymi. Mamy więcej dostępnych etatów w firmie, niż jesteśmy w stanie pozyskać pracowników z rynku pracy. Z tego powodu nie możemy podjąć się realizacji wszystkich oferowanych projektów, co również utrudnia dalszy rozwój firmy.
Niestety w dużej części wynika to również z charakteru realizowanych przez nas zadań i specyficznych wymagań dotyczących kompetencji, które muszą posiadać kandydaci. Gryftec jest firmą budowaną organicznie. Rozwijamy się stopniowo, krok po kroku, inwestując w wewnętrzne zasoby. Nasze możliwości opieramy na własnej sile i kompetencjach w oparciu o długofalowe relacje. To dużo trudniejsza droga, ponieważ wiąże się z większymi nakładami finansowymi, ale również czasem. Mamy jednak pozytywne doświadczenia w tym aspekcie i wiem, że pracownicy cenią nas za to poczucie stabilizacji.
Niestety lansowany jest obecnie trend na rynku, zgodnie, z którym pracownik zachęcany jest do ciągłej zmiany pracy i rotacji między firmami. Odbywa się to jedynie w interesie agencji pośrednictwa pracy, czy rekruterów. Nie sprzyja w żaden sposób w budowie silnego i stabilnego zespołu, zachowania know-how i cennego doświadczenia w organizacji. Jestem jednak pełen nadziei, że rozwój sztucznej inteligencji i automatyzacji procesów wytwarzania oprogramowania uświadomi młodym ludziom, że niekoniecznie należy podążać tą najłatwiejszą drogą, wyuczenia się modnego frameworka i łatwego programowania. Warto uczyć się więcej, wnikać w technologię i stać po stronie tych, którzy te frameworki wytwarzają lub wejście pełnej automatyzacji zagrażającej naszym miejscom pracy będzie miało miejsce znacznie później niż to się obecnie dzieje, jak w przypadku programowania front-endów.
EB: Proszę jeszcze powiedzieć jak pandemia, wojna na Ukrainie i inflacja wpłynęły na Gryftec?
JP: Zarówno pandemia, jak i wojna na Ukrainie odbiły się negatywnie na firmie. Działamy niejako w oparciu o łańcuch dostaw. Kiedy w wyniku pandemii zatrzymał się rynek półprzewodników, znacznie zmniejszyła się liczba zamówień związana z wytwarzaniem oprogramowania do narzędzi dla systemów mikroprocesorowych. Nasza firma, jak wiele innych, musiała zmierzyć się z tymi trudnościami, co skutkowało nieznacznym zmniejszeniem zespołu.
Niekorzystne czynniki i kryzys ekonomiczny odbiły się również na wyniku finansowym firmy. Na szczęście zawirowania ekonomiczne, jak i po pandemiczne, które skutkowały brakiem inwestycji na rynku mamy już za sobą, a nasza sytuacja w ostatnim czasie znacznie się ustabilizowała.
Covid niejako wymusił na nas bardziej elastyczne podejście do pracy zdalnej, czy w chwili obecnej hybrydowej. Nie była to dla nas łatwa decyzja, ponieważ nadal ok. 30% stanowisk pracy nie ma takiej możliwości ze względu na dostęp do złożonego środowiska sprzętowego. Ta forma pracy znalazła jednak wielu zwolenników i jako firma na przestrzeni tych ostatnich dwóch lat wypracowaliśmy wiele rozwiązań, które ułatwiły nam pracę w tym trybie.
Patrząc z perspektywy firm z innych branż, muszę przyznać, że te wydarzenia dotknęły nas jednak bardzo łagodnie.
EB: Patrząc w przyszłość, jakie ma Pan prognozy dla branży? I jak w tej przyszłości odnajdzie się Gryftec?
JP: Uważam, że stoimy przed ogromnym wyzwaniem, jakim będzie dla nas, programistów i projektantów oprogramowania konkurencja ze strony sztucznej inteligencji.
Branża systemów wbudowanych odczuje to dosyć późno w porównaniu do innych specjalizacji inżynierii oprogramowania. Specyfika zadań, współpraca ze sprzętem, specyficzne, nieprzewidywalne i zmienne środowisko pracy powodują, że człowiek nadal będzie potrzebny przy budowie tego oprogramowania.
O ile sama branża embedded przeżywa gwałtowny rozwój, poprzez urządzenia IoT, smartphone’y, rozbudowane systemy wsparcia kierowców, musimy mieć cały czas z tyłu głowy świadomość, że za jakiś czas to oprogramowanie również będzie można generować automatycznie poprzez usługi AI.