Ukryta cena elektromobilności
Komisja Europejska szacuje, że do 2035 roku przejdziemy na samochody elektryczne, w efekcie pracę w sektorze motoryzacyjnym straci nawet 600 tys. osób w całej Unii. KE nie precyzuje jak duża skala zwolnień może dotknąć Polskę. Dziennik Gazeta Prawna pisze, że wg ekspertów zlikwidowanych może zostać nawet kilkadziesiąt procent miejsc pracy.
Przemysł motoryzacyjny jest jednym z silniejszych segmentów polskiej gospodarki. Jak czytamy w artykule Dziennika Gazety Prawnej, odpowiada on za 8% polskiego PKB oraz za ok. 13,5% wartości eksportu. Sektor motoryzacyjny oraz branże z nim związane zatrudniają ponad 400 tysięcy osób w Polsce, co stanowi 7,6% pracowników całego przemysłu. Pod tym względem Polska zajmuje trzecie miejsce w UE.
W dyskusjach nad elektromobilnością i pilnością zmian, rzadko się jednak mówi o ukrytych kosztach. Szacuje się, że 50% produkcji sektora motoryzacyjnego w Polsce związanych jest z motoryzacją spalinową. Widmo redukcji etatów na tak dużym rynku zatrudnienia powinno już w tym momencie stać się tematem rozmów.
„Już dziś rejestruje się mniej aut osobowych, a mniejsza sprzedaż przekłada się na spadek produkcji. Do tego przewiduje się, że w związku z przechodzeniem na elektromobilność samochody produkowane w Europie będą coraz droższe. Mówi się o szansie dla Chin, które mogą nas zalać tanimi autami elektrycznymi. Jeśli tak się stanie, znowu odbije się to na pracownikach.” – opisuje dla Dziennika Gazety Prawnej Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Dodaje, że to nie koniec zagrożeń.
Faryś mówił również, że koncerny już teraz zapowiadają, że będą produkowały samochody z poszanowaniem środowiska, czyli z wykorzystaniem zielonej energii, do której w Polsce dostęp wciąż jest mocno ograniczony.
„Obawy przemysłu motoryzacyjnego są jak najbardziej zrozumiałe i będziemy dalej zabiegać o to, by rewolucja, którą obserwujemy w motoryzacji, odbyła się w sposób ewolucyjny. Chodzi m.in. o umożliwieniu sprawiedliwej transformacji. Obecnie przez wzrost cen energii, gazu i surowców europejski, w tym więc także polski, przemysł motoryzacyjny ponosi kilkukrotnie wyższe koszty w porównaniu z konkurencją z Azji czy USA. Do tego dochodzą nam najbardziej ambitne cele redukcji CO2. Interwencja rządzących jest więc potrzebna.” – mówił dla Dziennika GP Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM).
Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych uważa natomiast, że nawet 29% osób zatrudnionych w polskim przemyśle motoryzacyjnym może zmienić branżę lub profil zawodowy. Takie momenty nie muszą być jednak przekleństwem, a mogą oznaczać szansę dla polskiej gospodarki, trzeba jednak reagować szybko i przygotowywać się na zmiany.
„Szczególnie że jest wiele obszarów, w których możemy zyskać. Jesteśmy światowym potentatem w produkcji miedzi, surowca wykorzystywanego na masową skalę właśnie przy produkcji samochodów elektrycznych. Jesteśmy też czołowym graczem na rynku komponentów do aut czy baterii litowo-jonowych za sprawą inwestycji LG. Wystarczy, że zadbamy o odpowiednie wsparcie inwestycyjne, które przyciągnie kolejnych producentów, ale też o rozwój kompetencji czy zielonej energii, która jest niezbędna do rozwoju elektromobilności.” – mówił dla Dziennika GP Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Mimo wszystko pewne zmiany już widać. W Polsce powstają stacje ładowania (choć wciąż jest ich mało), a także działają firmy zajmujące się produkcją baterii czy ich recyklingiem. Należy tu wspomnieć choćby o polskim The Batteries, o szwedzkim Northvolt czy grupie kapitałowej Elemental Holding.