
Niemieckie przedsiębiorstwa podzielone w walce o gigafabrykę AI
Planowana wspólna oferta czołowych niemieckich koncernów dotycząca europejskiej gigafabryki AI zakończyła się niepowodzeniem. Jak donosi “Tagesspiegel” firmy: Telekom, Ionos i Schwarz-Gruppe nie były w stanie uzgodnić wspólnej koncepcji tego gigantycznego przedsięwzięcia. Zamiast tego Niemcy złożyły kilka indywidualnych wniosków. Taka taktyka osłabia ich pozycję w rywalizacji o jeden z najbardziej prestiżowych projektów przyszłości w UE.
Zamiast silnego sojuszu - indywidualne wnioski niemieckich firm
To, co zaczęło się jako wspólne przedsięwzięcie, kończy się w postaci rozproszonych inicjatyw. Telekom chciałby przejąć wiodącą rolę w niemieckiej fabryce AI i otwarcie wzywa innych partnerów do udziału. Ionos również podkreśla współpracę z silnymi przedsiębiorstwami, ale chce robnić to na własnych zasadach. Grupa Schwarz z kolei zapewniła sobie wsparcie centrum superkomputera w Stuttgarcie. Z kolei SAP wycofał się i będzie spełniał swoją rolę jako partner w zakresie oprogramowania.
Dlaczego Telekom, Ionos i Schwarz idą własnymi drogami?
Według Tagesspiegel za rozpadnięciem sojuszu stoją kwestie władzy i działania każdego z podmiotów na własną rękę. Telekom ostatnio publicznie ogłosił, że zamierza przewodzić niemieckiej inicjatywie Gigafactory. Jednocześnie trwały już dwustronne projekty, na przykład z Nvidią. Inni gracze również zajęli niezależne stanowisko. W tych warunkach nie dało się utrzymać wspólnego kursu. Ostatecznie przy stole znalazły się trzy wielkie nazwy – i trzy różne wizje tego, kto powinien przejąć stery.
Projekt wart miliardy bez konkretnego planu
Nadal nie wiadomo, gdzie miałaby powstać niemiecka gigafabryka AI. W grę wchodzą Stuttgart, Jülich i Monachium, które wspólnie tworzą Centrum Superkomputerowe Gaussa. Teoretycznie mogłyby one połączyć siły. W praktyce władze Bawarii myślą nad samodzielnym kandydowaniem.
Pojawił się też kolejny znaczący problem - finansowanie.
Planowane centrum obliczeniowe z około 100 000 wysokowydajnych procesorów graficznych – ponad cztery razy więcej niż w europejskim superkomputerze „Jupiter” w Jülich. Krytycznie ocenia się przede wszystkim wysokie koszty energii elektrycznej i krótkie cykle innowacji w zakresie chipów. Przy szacowanych kosztach budowy wynoszących do pięciu miliardów euro tylko 35% ma zostać pokryte z funduszy unijnych państw członkowskich. Reszta musiałaby pochodzić ze środków przedsiębiorstw. Stowarzyszenia branżowe już ostrzegają przed olbrzymimi kosztami – nie tylko w zakresie eksploatacji, ale także ekonomicznej opłacalności całego modelu.
Jesienią, kiedy UE rozpocznie oficjalną rundę przyznawania dotacji, okaże się, jak poradzą sobie poszczególne inicjatywy.