reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
reklama
© alexander fediachov dreamstime.com
Przemysł elektroniczny |

Sztuczna pszczoła z PW zapyliła pierwsze rośliny

Naukowcy z Politechniki Warszawskiej od kilku lat pracują nad automatycznym systemem do zapylania roślin. B-droid samodzielnie porusza się między grządkami, znajduje kwiaty i przenosi między nimi pyłek.

Od kilku lat na całym świecie masowo wymierają pszczoły. Można winić za to: zanieczyszczenie środowiska, grzyby, wirusy czy pasożyty. Skutki takiej sytuacji mogą być poważniejsze niż wszystkim się wydaje. Szacuje się, że ponad jedna trzecia roślin uprawnych i aż ok. 90% roślin dziko rosnących wymaga zapylania, a to właśnie pszczoły są głównymi owadami zapylającymi. Naukowcy z Politechniki Warszawskiej postanowili stawić czoła wyzwaniu i zbudować substytut pszczoły.
Pierwsze testy na roślinach są obiecujące: podczas prób udało się przenieść pyłek z kwiatu na kwiat, nie uszkadzając przy tym kwiatów. Aby ocenić pracę urządzenia trzeba będzie jeszcze zanalizować efektywność testów.
– To nie jest sztuczna pszczoła – zastrzega dr inż. Rafał Dalewski, pomysłodawca i kierownik projektu. – Robimy automatyczny układ do zapylania roślin. To coś innego – tłumaczy naukowiec z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Skojarzenia laików idą jednak najprostszą drogą, zresztą nazwa robota – B-droid – nawiązuje do pszczół. B-droid ma oczy, czyli dwie małe kamery, które rozpoznają kwiaty i umożliwiają orientację w przestrzeni. Sercem jest komputer, a dokładniej – dwa. Mały, zamontowany na „pszczole”, drogą radiową przesyła do centralnego komputera dane o widzianych obiektach. Duży komputer analizuje je i w odpowiedzi przesyła sygnały kierujące urządzeniem. Bo do sterowania sztuczną pszczołą nie potrzeba człowieka z pilotem. Robot sam wie, gdzie ma dotrzeć. Naukowcy przygotowują dwie wersje urządzenia – jeżdżącą i latającą. Na razie gotowy jest prototyp wersji jeżdżącej. Prawdziwej pszczoły w ogóle nie przypomina. Zapylacz zamontowany jest na ruchomej platformie. Gdy zapyli już jeden sektor, włącza się silnik i platforma przejeżdża dalej. To urządzenie nadaje się do zapylania dużych obszarów roślin. Prototyp przeszedł już test bojowy na polu rzepaku. Specjalnie dla naukowców z Politechniki Warszawskiej jeden z hodowców zasadził niskopienne odmiany tej rośliny, żeby można było zastosować niższą platformę. Nad latającym zapylaczem inżynierowie jeszcze pracują. Ten już bardziej przypomina owada – jest tak samo beczułkowaty, za to kilka razy większy od prawdziwej pszczoły. Za rok oba urządzenia powinny już być w formie demonstratorów. Opracowanie automatycznego zapylacza do roślin wymaga współpracy ekspertów z wielu dziedzin – aerodynamiki, robotyki, elektroniki, mechaniki. Potrzebny jest też biolog – przecież grupie inżynierów trzeba wytłumaczyć, jak zachowują się prawdziwe owady. Podczas pracy największym wyzwaniem wcale nie było samo zapylenie (to akurat okazało się dość proste), ale rozpoznawanie kwiatów i tego, czy są już gotowe do zapylenia. – Najważniejszą rzeczą, którą przygotowujemy, jest oprogramowanie do rozpoznawania kolorów, kształtów i do sterowania robotem, tak żeby urządzenie samo rozróżniało kwiaty i dostawało się do nich – opowiada pomysłodawca projektu. Źródło: Politechnika Warszawska

reklama
reklama
Załaduj więcej newsów
April 15 2024 11:45 V22.4.27-2
reklama
reklama